poniedziałek, 26 października 2015

R.I.P.D. Agenci z zaświatów - Robert Schwentke



R.I.P.D. Agenci z zaświatów (2013)

gatunek:Fantasy Komedia Akcja
produkcja: USA
premiera: 9 sierpnia 2013 (Polska) 17 lipca 2013 (świat)
reżyseria: Robert Schwentke
scenariusz: Phil Hay, Matt Manfredi
muzyka: Christophe Beck
zdjęcia: Alwin H. Kuchler
Film absolutnie o niczym!
Aż dziw, że w dzisiejszych czasach można robić coś tak kompletnie bezużytecznego.
Sam nie wiem, dlaczego w ogóle o tym piszę? Może tylko dlatego, że jestem tak bardzo zniesmaczony i rozczarowany, że poziom tego rozczarowania - gdzieś musiałem z siebie wyrzucić.

Fabuła - banalna: policjant umiera, zastrzelony przez swojego partnera. Zostawia młodą, kochającą żonę. Trafia do oddziału policji z zaświatów i prowadzi sprawę swojego partnera, który okazuje się również "umarlakiem" i chce sprowadzić zagładę na ziemię, sprowadzając na nią rzeszę umarłych, za pomocą jakiegoś złotego artefaktu.
I na koniec ... happy end w równie marnym stylu: Ona umiera aby na chwilę z nim pogadać, a potem wraca do świata żywych... żenada.

Akcja - równie żenująca: jeden pościg i jedna końcowa strzelanina, poza tym ... generalnie nuda.

Aktorzy: jedno wielkie rozczarowanie! Gdy zobaczyłem Kevina Bacon'a liczyłem na coś ciekawego (osobiście uważam, że facet ma potencjał i coś musi być z nim nie tak, skoro dostaje takie słabe role).
Jeff Bridges ... cóż... gada przez cały film kompletnie bezwartościowe bzdury, przez co wkurza nie tylko naszego głównego bohatera ale i wszystkich widzów. 
Główny bohater Nick (Ryan Reynolds) jest najlepszym aktorem w całym filmie, choć obiektywnie rzecz ujmując - sam zagrałbym to lepiej. 
Na zainteresowanie zasługuje natomiast rola Mary-Louis Parker - zwłaszcza niezdrowe zainteresowanie dewiantów seksualnych. 48 letnia dojrzała kobieta biega w uniformie grzecznej uczennicy z kusą spódniczką i długimi białymi skarpetkami ... przypomina to raczej rolę z taniego pornola niż hollywoodzkiej produkcji, nawet jeśli to produkcja wyjątkowo kiepska.

Tak więc... nie ma w tym filmie zupełnie nic co mogło by w najmniejszym stopniu zadośćuczynić wydaniu choćby złotówki na bilet. Film jest określany jako komedia, fantasy, akcja... wierzcie mi - nie tu nic z tych rzeczy. Mógłbym się skłonić najwyżej do określenia "parodia" bo wiele motywów jest tu żywcem ściągniętych z innych filmów (jak choćby sam motyw dwóch partnerów : starego doświadczonego Roy'a i "młodego"  Nick'a - rodem z MiB" facetów w czerni"). Ale w tym przypadku określenie "parodia" było by ogromną niesprawiedliwością dla na prawdę świetnych filmów tego gatunku.

Po co więc ten film? 
Nie potrafię powiedzieć! Są filmy które ogląda się dla czystej przyjemności, lekkie, które niosą ze sobą ... nic, tylko lekkość samego istnienia. Ale tan nawet taki nie jest! Po obejrzeniu tego filmu będziecie jedynie żałować sposobu w jaki zmarnowaliście ostatnie 96 minut swojego cennego życia!

Więc kochani - nie oglądajcie go! Nie myślcie o nim! Zamiast tego idźcie z dziewczyną/chłopakiem/synem/córką/matką z kimkolwiek na herbatkę, na spacer, na lody - gdziekolwiek i spędźcie ten czas na budowaniu relacji, a nie na tak bezsensownym marnowaniu czasu.

Pozdrawiam gorąco i życzę Wam lepszych filmów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz